Tak Drogie Panie – jest coś takiego i ma nawet swoją nazwę. Jest to LIPODEMIA. Mylona jest ona zazwyczaj z otyłością bądź obrzękiem limfatycznym. Choroba w znakomitej większości przypadków dotyka kobiety, co może sugerować związek z gospodarką hormonalną, bądź związek z chromosomem X. Do rozwoju choroby zazwyczaj dochodzi w stanach silnych zmian hormonalnych, jak pokwitanie, ciąża czy menopauza. Głównym jej objawem jest silny, nieadekwatny do reszty sylwetki, obrzęk tłuszczowy. Choroba może dotykać zarówno kończyny dolne, jak i górne, jednak lokalizacja w kończynach górnych jest niezmiernie rzadka. Jak więc rozpoznać, że mamy do czynienia z lipodemią, a nie po prostu z nadmiarem kilogramów spowodowanym nadmierną podażą energii? Często pomocny bywa wskaźnik BMI, który wbrew pozorom u takiej osoby może być prawidłowy bądź tylko nieznacznie podwyższony. Cechą charakterystyczną choroby jest dość specyficzne ułożenie tkanki tłuszczowej. Po pierwsze, zawsze występuje symetrycznie. Zazwyczaj nadmierne odkładanie tkanki tłuszczowej ma miejsce w obrębie podudzi, ud, bioder, natomiast nigdy stóp. Inną cechą charakterystyczną jest tzw. ból tłuszczowy z towarzyszącymi zmianami czucia miejsc zmienionych chorobowo. Niektóre pacjentki skarżą się na uczucie napiętej skóry. Warto przy diagnostyce sprawdzić funkcję tarczycy, inne zaburzenia hormonalne oraz lipidogram, aby nie przegapić współistniejących zaburzeń gospodarki tłuszczowej.
Lipodemia ma 5 typów oraz 3 etapy. Typami określamy rozmieszczenie zmian chorobowych, zaś etapami ich nasilenie.
Typ 1 – pośladki i biodra
Typ 2 – od pośladków do kolan, z tworzeniem fałdów skórnych po wewnętrznej stronie kolana
Typ 3 – od pośladków do kostek
Typ 4 – ręce
Typ 5 – od ud do kostek, bez pośladków
Jak wspomniałem wcześniej – choroba nigdy nie dotyka stóp, które są zazwyczaj szczupłe i wolne od jakiegokolwiek obrzęku.
Etap I – skóra jest miękka i niezmieniona, o prawidłowym kolorycie, zaś w badaniu palpacyjnym czuć pod jej powierzchnią grudki, a tkanka podskórna ma konsystencję gąbki
Etap II – skóra ulega pogrubieniu, tworzą się fałdy skórno-tłuszczowe, zwłaszcza w okolicy kolan i kostek
Etap III – pod skórą czuć zmiany wielkości orzecha bądź nawet pięści jak również dochodzi do wtórnych obrzęków limfatycznych związanych z uciskiem naczyń chłonnych
Z czasem w miarę rozwoju obrzęków limfatycznych może dochodzić do odbarwień skóry, czy zmian troficznych z owrzodzeniami włącznie. Z doświadczenia chirurga mogę powiedzieć, że leczenie zmian troficznych na tle obrzęków limfatycznych należy do jednych z najtrudniejszych, często trwających latami, zwłaszcza gdy nie ustąpi czynnik sprawczy.
Teraz kilka słów odnośnie leczenia.
Przykrą wiadomością jest to, że nawet w miarę utraty kilogramów obrzęki i zmiany chorobowe mają tendencję do utrzymywania się. Nie znaczy to jednak, że należy się załamać i zaniechać zdrowej diety i ruchu, gdyż spowalniają one postęp choroby, bądź mogą go nawet powstrzymać. Należy wręcz zadbać o zbilansowaną dietę, rozwój mięśni wspomagających powrót krwi żylnej oraz chłonki. Leki i suplementy flebotropowe jak na przykład diosmina powinny na stałe zagościć w codziennej suplementacji. Drugą uznaną techniką leczenia jest masaż limfatyczny wykonywany najlepiej rano i wieczorem po ok. 45 minut. Można bandażować nogi specjalną gumą piankową, aczkolwiek zamiast tego polecałbym osobiście noszenie rajstop, bądź pończoch uciskowych (w zależności od umiejscowienia problemu) o I lub II stopniu ucisku. W dobrych sklepach z zaopatrzeniem medycznym z pewnością pomogą dobrać odpowiedni rozmiar. Dodatkowym plusem jest to, że pończochy uciskowe przestały być już brzydkie i jednakowe. Chociażby Firma Veera lub Varisan posiadają bardzo atrakcyjne wzory do codziennego noszenia. Jeśli choroba dotknęła kończyn górnych również można stosować specjalne rękawy uciskowe – bez problemu można dobrać tonację koloru do cielistego co czyni je prawie niezauważalnymi. Godnym polecenia jest stosowanie ok. 2 razy w tygodniu presoterapii. Do zmian które należałoby wprowadzić do codziennego życia oprócz diety, ćwiczeń i kompresjoterapii (o ile już jej nie stosujecie), zaliczyłbym wyeliminowanie odzieży utrudniającej odpływ chłonki, czyli ciasnej w okolicy pachwin, czy dołów pachowych. Na pewno pomoże spanie z lekko uniesionymi kończynami. Unikać należy za to masażu ugniatającego wybrane okolice, sauny, opalania i tym bardziej oparzeń słonecznych. Koniecznie należy unikać wszelkich urazów, w tym stóp pomimo faktu, że nie są one objęte problemem. Kosmetyki o zasadowym pH należy zastąpić tymi o pH bardziej kwasowym.
Dobra, dobra powiecie. Tak sobie gadasz doktorku o wspomaganiu, a my szukamy prawdziwego leczenia! Na szczęście istnieją i takie rozwiązania. Najmniej inwazyjnym jest lipoliza iniekcyjna, aczkolwiek biorąc pod uwagę rozległość zmian będziecie raczej częstymi gośćmi gabinetów medycyny estetycznej. Efekty są, ale jeśli mam być szczery to bez szału i cudów bym się nie spodziewał. Jedyną w moim mniemaniu skuteczną metodą leczenia jest liposukcja, najlepiej techniką tumescencyjną. Sposób jej przeprowadzenia dostarcza znieczulenia miejscowego, co pozwala wykonać zabieg bez znieczulenia ogólnego. Drugą zaletą tej techniki jest znikoma utrata krwi, co wyklucza ryzyko przetoczeń krwi jak miało to miejsce kiedyś, oraz tym samym konieczności hospitalizacji.
Jedna rzecz o której nie wspomniałem do tej pory – jeśli rzeczywiście zostanie u Was postawione rozpoznanie lipodemii, nie bójcie się skorzystać z pomocy psychologa, bądź psychiatry w zależności od stopnia w jaki wpłynie to na Wasze postrzeganie siebie. Obniżona w tym przypadku samoocena nie jest niczym dziwnym, ale przede wszystkim należy pamiętać, że nie wszystko stracone.
Tak więc leczenie w skrócie to:
• odpowiednia dieta
• ćwiczenia fizyczne
• odpowiednia suplementacja flebotropowa
• masaż limfatyczny
• kompresjoterapia
• okresowa presoterapia 30-60 minut na sesję
• wyeliminowanie czynników pogarszających rokowanie (za dużo tego, żeby chciało mi się powtarzać – wszystko jest powyżej 😉
• lipoliza iniekcyjna
• liposukcja, najlepiej tumescencyjna, jako najlepsze rozwiązanie
Tak więc jak widzicie Drogie Panie, grube nogi nie zawsze oznaczają otyłość, czy nadwagę, ale przed postawieniem sobie rozpoznania, zróbcie rzeczywisty rachunek sumienia, czy aby na pewno spełniacie wszystkie kryteria. Jak napisałem na początku – jest to choroba niezmiernie rzadka, a szkoda by było zwalić wszystko na lipodemię i tym samym odebrać sobie szansę na zdrowe, zgrabne ciało.
Pozdrawiam
lek. Kamil Jaszczyszyn