Bruksizm jest chorobą polegającą na patologicznym zgrzytaniu zębami żuchwy o zęby szczęki. Występuje ono głównie przeważnie w nocy podczas snu, bądź podczas wytężonej pracy umysłowej i nadmiernego skupienia. Co więc może predysponować nas do bruksizmu. Postulatów jest wiele, ale zazwyczaj patologia ta wiązana jest z nadmiernym stresem lub wrażliwością na stres. Kolejnym czynnikiem mogącym wyzwalać nadmierne tarcie są wady zgryzu. Jest jeszcze jeden czynnik mogący wpływać na rozwój tego typy parasomni (czyli patologii występujących w nocy) – mianowicie owsica. „Tylko czemu akurat owsica w nocy?” można by zadać sobie pytanie. Odpowiedź jest dość prosta, pasożyty te mają w nocy szczyt swojej „aktywności”, tym samym drażnią okolicę odbytu, co nieświadomemu organizmowi raczej mało się to podoba i stąd reakcja zgrzytania zębami.
Biorąc pod uwagę pozorną błahość problemu nie brzmi pewnie aż tak groźnie (no dobra, może nie każdy lubi żyć ze świadomością potencjalnej owsicy), jednak gdy zagłębimy się w ewentualne powikłania tego nawyku, odkryjemy że niesie ono z sobą dość dużą i uciążliwą liczbę możliwych następstw.

 

Następstwa bruksizmu można zaliczyć z grubsza do dwóch grup – medycznej i estetycznej (poza estetyką dentystyczną).

Zacznijmy od następstw medycznych. Jako choroba należąca do zaburzeń ruchowych narządu żucia prowadzi nieuchronnie do wielu potencjalnie groźnych następstw stomatologicznych. Doprowadza do rozchwiania zębów szczęki i żuchwy, ścierania koron zębowych oraz pękania szkliwa, co koniec końców może prowadzić nawet do bezzębia, biorąc pod uwagę wtórny zanik wyrostków zębodołowych. Gdy zmiany zanikowe są za daleko posunięte, to nawet najlepszy stomatolog może nie wstawić implantu przed skomplikowanym zabiegiem przeszczepu kości wyrostka zębodołowego, ale tutaj szczegóły pozostawmy już specjalistom w swojej dziedzinie. Innym groźnym powikłaniem dość często spotykanym są początkowo zmiany zapalne, później zwyrodnieniowe w stawach skroniowo-żuchwowych. Prowadzić to może końcowo do kalectwa, bo jak inaczej nazwiemy niemożność jedzenia pokarmów stałych. Zmiany te zazwyczaj objawiają się początkowo dość niespecyficznie, bo bólem przy gryzieniu, uczuciem przeskakiwania (co jest związane z charakterystyczną budową stawu skroniowo-żuchwowego), a w stadium zaawansowanym dochodzi do bólu uniemożliwiającego prawidłowe przeżuwania, czy przy degeneracji chrząstki stawowej do bolesnego zwichnięcia w stawie skroniowo-żuchwowym, co najczęściej skutkuje szybką wizytą w najbliższym SOR (o ile znajdzie się tam ktoś, kto potrafi ten staw nastawić – samo w sobie trudne nie jest, ale należy zrozumieć patomechanizm jego powstania i odwrócić, a w sytuacji stresowej, gdy mamy przed sobą cierpiącego pacjenta, który nie może się ani wysłowić ani zamknąć nawet na chwilę jamy ustnej, to nie ułatwia nam to zadania). Z czasem zmiany są już na tyle zaawansowane, że nie jesteśmy już sobie w stanie z nimi poradzić za pomocą leków – i tutaj pojawia się rola chirurga twarzowo-szczękowego, który może nie mieć innego wyboru jak operować, czyli wykonań alloplastykę (wymianę) stawu skroniowo-żuchwowego. Jak każdy zabieg chirurgiczny niesie on oczywiście z sobą szereg możliwych powikłań, ale w obliczu zastanego problemu czasem należy się podjąć ryzyka.
Innym medycznym problemem związanym z bruksizmem są powstające w jego przebiegu bóle głowy. Pojawiają się one głównie rano, po przebudzeniu, gdy nocne napięcie mięśni żwaczy jest największe. Z czasem dochodzi do stanu gdy pacjent na permanentne bóle głowy, nieznanego pochodzenia. I zaczyna się wycieczka, lekarz POZ, neurolog, okulista, laryngolog, stomatolog, aż w końcu ktoś wpadnie na pomysł skąd biorą się te tajemnicze bóle głowy, w których nikt nie widzi „swojej” przyczyny. Zazwyczaj wbrew pozorom jako pierwszy do wniosku dochodzi stomatolog widząc zmiany na zębach i z czasem mając odrobinę szczęścia, że akurat się z pacjentem „zgadali” na temat jego bólów głowy. I co wtedy – zazwyczaj stomatolog zaproponuje stosowania specjalnych szyn odciążających, ale w moim mniemaniu jest to działanie wyłącznie częściowe. Oczywiście jeśli problemem jest owsica, to raczej łatwo z tym sobie poradzić. Ale czynniki jak stres lub wrażliwość na stres już nieco trudniej wyeliminować, bo przecież to tak łatwo się mniej denerwować 🙂 Leki uspokajające, rozluźniające mięśnie, czy psychoterapia również są często niewystarczające. Ale zanim przejdę do najlepszego w moim mniemaniu leczenia bruksizmu, to omówmy po krótce drugi problem o jakim wspomniałem wcześniej – problem estetyczny!

Co robią mięśnie poddawane ciągłemu „treningowi”. Mniej spostrzegawczym zazwyczaj wystarcza dwie wycieczki na lokalną siłownię, aby się tego dowiedzieć – mianowicie przerastają. Robią się coraz większe i silniejsze, co tylko coraz bardziej nasila problemy z grupy medycznych. No dobra, ale gdzie tu estetyka? Spytajcie pierwszej napotkanej kobiety, czy chciałaby mieć żuchwę jak u kulturysty (no dobrze, może trochę przesadziłem, ale niewiele mniejszą), która poszerzy jej dolne piętro twarzy. Chyba znam odpowiedź. Do kanonu kobiecego piękna należy twarz o kształcie zbliżonym do trójkąta zwróconym podstawą ku górze – mianowicie szerokie kości policzkowe, wąska żuchwa i ładnie zaznaczona broda nadają twarzy bardziej pożądany kobiecy wygląd. O ile z brodą i kośćmi policzkowymi jesteśmy sobie w stanie poradzić za pomocą iniekcji wypełniaczy, jak chociażby kwas hialuronowy czy hydroksyapatyt wapnia, czy chirurgicznym wprowadzeniem na stałe implantów, to z nadmiernie rozwiniętymi mięśniami już tego nie zrobimy. Ale i na to jest sposób. Stosunkowo prosty we wprawnych rękach, odwracalny w razie niepożądanych efektów, i do tego mający jeszcze jedną dużą zaletę – eliminuje również problemy stricte medyczne, przerywając błędne koło chorobowe leżące u ich podstawy.

 

Przechodząc do sedna – aby rozwiązać problem należy zniwelować nadmierne napięcie mięśni żwaczy (czyli tych leżących w kątach żuchwy, które łatwo wyczujemy kładąc tam palce i zaciskając zęby). Najprostszą i najbezpieczniejszą techniką jest podanie do nich preparatu toksyny botulinowej, jak np. Azzalure, Botox, Dysport, Bocouture. Wszystkie te produkty są preparatami toksyny botulinowej, używanej od dawna m.in. w neurologii, okulistyce czy medycynie estetycznej. Zasadniczo różnią się tylko w zasadzie tylko masą cząsteczkową, o czym należy pamiętać podając dany preparat, aby odpowiednio dobrać głębokość, dawki czy odstępy pomiędzy wkłuciami. Zabieg sam w sobie jest dość szybki i nie należy to bolesnych, zwłaszcza przy zastosowaniu miejscowego znieczulenia kremem ze środkiem znieczulającym, aczkolwiek weterani często podchodzą do tego zabiegu bez stosowania znieczulenia, zwłaszcza gdy już nabiorą zaufania do danego lekarza (zabieg podania toksyny botulinowej może być wykonywany wyłącznie przez lekarza, dysponującego odpowiednią wiedzą i zestawem przeciwwstrząsowym, który jest w obowiązkowym wykazie produktów, które muszą być na stanie gabinetu lekarskiego – stąd odradzam wszelkie tzw. „botox party” organizowane często na szybko, z miejscach zupełnie do tego nieprzeznaczonych – póki wszystko idzie dobrze to jest dobrze, ale zawsze z tyłu głowy trzeba gdzieś mieć świadomość zaistnienia powikłania). Odnośnie samego zabiegu, nie wgłębiając się zbytnio w szczegóły techniczne, wyznacza się nieprzekraczalne granice wkłuć, wyznacza te prawidłowe miejsca planowanych iniekcji i w każde z nich wprowadza odpowiednią ilość preparatu. Sam zabieg trwa kilka minut, a po wszystkim pacjent wraca do swoich codziennych czynności.
Po zabiegu dochodzi do częściowego, czasowego odnerwienia włókien mięśniowych w okolicy iniekcji, tym samym napięcie mięśni maleje, a razem z nim problem. Pierwszymi zauważalnymi skutkami zabiegu będzie zmniejszone napięcie mięśni i zmniejszenie dolegliwości bólowych. Zgodnie z prostą zasadą – mięsień nieużywany zanika – z czasem dochodzi do zmniejszenia masy mięśni żwaczy, do których podaliśmy toksynę. Ten proces trwa już nieco dłużej, ale pierwsze widoczne zmiany będą widoczne około miesiąc po zabiegu i będą postępować w czasie. Dużym w moim mniemaniu tego atutem jest to, że dla osób widzianych na co dzień zmiany są praktycznie niezauważalne, dopiero z czasem po zdjęciach można się zorientować, w jakim stopniu zmienił się owal twarzy. Toksyna botulinowa jak już wspomniałem wcześniej ma działanie czasowe, dlatego jeśli zastane zmiany nam nie odpowiadają, to z czasem po zaniechaniu zabiegów przypominających dojdzie po ponownego powrotu starego kształtu twarzy, ale należy pamiętać, że ze wszystkimi tego skutkami medycznymi, tak więc będziemy skazani na powrót do starych metod leczenia. Gdy jednak zmiany przypadną nam do gustu, to zabieg taki należy regularnie powtarzać, tak jak zresztą przy każdym zabiegu z użyciem toksyny botulinowej.

Jak widać świat medycyny konwencjonalnej i estetycznej potrafi spotkać się częściej niż możnaby pomyśleć, a czasem prosty zabieg może przynieść znaczące, wymierne efekty. Bo przecież zdrowy uśmiech i ładna twarz zawsze idą w parze.

Pozdrawiam,
lek. Kamil Jaszczyszyn